Następnego dnia obudziłam się przed południem. Ogarnęłam się dość szybko. Chciałam jechać do miasta przed wieczorem, aby nie przydarzyło mi się to co wczoraj. Włożyłam na siebie ciemne jeansy i lekko za duży biały sweter. Niezbędne rzeczy zapakowałam do brązowej listonoszki. Wyszłam z mieszkania i natknęłam się na sąsiada, który był jednocześnie moim wczorajszym wybawcą:
-Cześć-przywitał się.
-Cześć-odpowiedziałam.
-Idziesz do miasta. Pójdę z tobą-powiedział.
Zdziwiłam się. Skąd on mógł to wiedzieć? Wydawał mi się być coraz bardziej dziwny...
Nie pytając go o nic, co mnie martwiło bądź dręczyło, poszłam z nim do miasta. Jechaliśmy metrem. Staliśmy BARDZO blisko siebie, gdyż panował tam straszny tłok. Czułam się skrępowana i tylko miałam nadzieję, że następny przystanek będzie naszym.
***
W mieście panował nie mniejszy tłok niż w pociągu. Jun polecił, żebyśmy się nie rozdzielali. Rany, on chciał ze mną chodzić po tym mieście? Dlaczego się tak do mnie przyczepił? Fakt faktem: był przystojny, może nawet w moim typie, ale za to strasznie tajemniczy, dziwny i lekko upierdliwy. Nie chciałam się jednak z nim kłócić, więc postanowiłam, że spędzę z nim te kilka godzin.
Udaliśmy się do dużego marketu. Jun stwierdził że jego lodówka świeci pustkami, więc brał do swojego koszyka praktycznie wszystko, co popadnie. Jednak nadal nie pozwalał mi się oddalać. Próbując nie zwracać na niego uwagi, wzięłam z półki trzy paczki Pocky. Szliśmy dalej. Byliśmy na stanowisku z napojami. Już chciałam coś wziąć, jednak Jun nagle gwałtownie chwycił mnie za rękę i odciągnął od półki. Teraz już się zdenerwowałam:
-O co ci do cholery chodzi Yamato? Co ty wyprawia...
Jun wykonał uciszający gest i odrzekł:
-Sama zobaczysz.
Wtem półka, przy której wcześniej stałam wywróciła się. Stałam z otwartą gębą, patrząc na powalony mebel. Wtedy mój sąsiad, który po raz kolejny mnie uratował, powiedział:
-Chodźmy do kasy.
***
Kiedy wyszliśmy ze sklepu, natychmiast się go zapytałam:
-Skąd ty to wiedziałeś?
-Co miałem wiedzieć?-odpowiedział zdziwiony.
-Nie zgrywaj durnia! Skąd wiedziałeś, że ta półka się przewali?
-Ej, ale uspokój się.
-Jestem spokojna! Skąd wiedziałeś?-zapytałam ponownie.
-Nieważne. Idziemy coś zjeść?
Wkurzyłam się:
-Nie. Wracam do domu!
-Czekaj...-Jun złapał mnie za rękę, na tyle mocno, by mnie zatrzymać. Zastanawiał się nad czymś przez chwilę, po czym mnie puścił:-Idź-odrzekł w końcu.
Odeszłam od niego w jak najszybszym tempie. Szczerze mówiąc, zaczynałam się go bać.
***
Kiedy wróciłam do domu, zrobiłam sobie kawę i wyszłam na taras. Płatki rosnącej zaraz obok wiśni latały na wiśni, kilka z nich prawie wleciało mi do filiżanki z kawą. Przycupnęłam na podłodze, gdyż nie miałam tam żadnych mebli, czy czegoś w tym stylu. Zaczęłam rozmyślać. Czy Jun aby na pewno był normalny? Miał dobre zamiary? Dlaczego się tak do mnie przyczepił i co najważniejsze: dlaczego wiedział, co się wydarzy? CZY ON W OGÓLE BYŁ CZŁOWIEKIEM?
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam z podłogi i udałam się do przedpokoju. Za drzwiami stał obiekt moich rozmyślań:
-Musimy porozmawiać-powiedział poważnym tonem.
Westchnęłam i odrzekłam:
-Nic nie musimy.
Już miałam zamykać drzwi, jednak on był szybszy i jak gdyby nigdy nic wszedł do mojego mieszkania. Spojrzał mi w oczy i powiedział, że chce mi wszystko wyjaśnić.
***
-Jesteś czymś w stylu jasnowidza?-spytałam go. Nadal nie dowierzałam.
-Hmm...po prostu, gdy jestem w pobliżu jakiejś osoby to wiem, co jej się przytrafi w niedalekiej przyszłości.
-Nie wierzę ci. Znaczy...nie, to co się wydarzyło dzisiaj to był czysty przypadek!
-Nie zapominaj, że uratowałem cię także wczoraj.
-Phi, mogłeś równie dobrze wyjść na wieczorny spacer i przez przypadek zobaczyć, że jakiś facet się do mnie klei. W takiej sytuacji każdy normalny człowiek by mi pomógł.
Jun przewrócił oczami:
-Strasznie uparta jesteś. Ale mogę ci udowodnić, że nie kłamię.
-Jak niby?-zapytałam.
-Wiem, co zdarzy się jutro. Nie będzie to tak drastyczne, jak dzisiaj. Mianowicie, przeżyjesz swój pierwszy pocałunek-powiedział, a jego kąciki ust lekko przekrzywiły się w górę.
Poczułam się zawstydzona. Skąd on niby wiedział, że nigdy wcześniej się nie całowałam? Moja wina, że przez dwadzieścia lat mojego życia nie miałam chłopaka?
-Mogę się założyć, że nic takiego się nie stanie.
-No to się załóżmy. Jeśli wygrasz, to dam ci spokój.
***
I założyliśmy się. Była już grubo po godzinie dwudziestej trzeciej. Gwiazdy musiały ślicznie świecić...aby to sprawdzić, wyszłam na balkon. Jednak tu były same chmury. Zdziwiło mnie to. Jednak lubiłam oglądać gwiazdy. Nie byłam zmęczona (a byłam wręcz rozbudzona, bo ciekawa tego, co rzekomo miało stać się jutro). Wyszłam więc przed kamiennicę. Tu było widać miliony tych jasnych ciał niebieskich. Przysiadłam na schodku przed budynkiem i chwilę wpatrywałam się w niebo. Po jakimś czasie moją chwilę spokoju zakłócił młody chłopak, który szedł w stronę kamiennicy. Kolejny schlany typ? Już miałam nadzieję, że przejdzie obok mnie obojętnie, jednak ten usiadł obok mnie. Był blisko, zdecydowanie za blisko:
-Dotrzymam ci towarzystwa-szepnął mi do ucha. Czułam jego alkoholowy oddech. Ohyda. Powtórka z wczorajszej rozrywki?
-Nie trzeba-powiedziałam szybko, po czym wstałam.
Jednak ten nie odpuszczał i również wstał:
-Ale ja nalegam!-już przybliżał swoją twarz do mojej, kiedy nagle...
-Odsuń się od niej!
To nikt inny, jak sam Jun. Podszedł do nas i już myślałam, że przywali gościowi, jednak ten stał spokojnie.
-A ty to kim jesteś, żeby mi rozkazywać?-spytał się pijany chłopak.
-Jej chłopakiem-odpowiedział Jun.
To już było przegięcie.
-Ta jasne. Weź stąd idź...-powiedział młody pijak.
Wtedy Jun pochylił się i mnie pocałował. CO ON SOBIE DO CHOLERY MYŚLI??? Ale całował nieźle...jednak nie tak miał wyglądać ten pierwszy pocałunek.
Kiedy w końcu się ode mnie odkleił, powiedział pijanemu:
-To ty stąd idź. Inaczej wezwę odpowiednich ludzi, aby cię stąd zabrali.
Tamten tylko przeklnął coś pod nosem, jednak po chwili posłusznie odszedł. Jun zwrócił się do mnie:
-Wygrałem.
-Ale co?-zapytałam zdziwiona.
-No zakład.
Zaczęłam się śmiać. Próbowałam mu wmówić, że to niemożliwe, jednak ten po chwili pokazał mi godzinę na swoim telefonie:
00:06
Miałam ochotę dać mu w twarz. Skradł mój pierwszy pocałunek (to zawstydzające), a teraz jak gdyby nigdy nic obwieszcza mi o tym, że jest zwycięzcą zakładu. To znaczy, że się nie odczepi.
A miała to być spokojna okolica. Tym czasem sami napaleni na moją osobę pijacy, albo co gorsza: upierdliwi sąsiedzi, którzy znają przyszłość.
Już wracałam do mieszkania, kiedy Jun mnie jeszcze zaczpił:
-Jakbyś miała jakiś problem, to zawsze możesz pukać. Daleko nie masz.
Odwróciłam się aby odrzec:
-Podziękuję. Jesteś bezczelny. Tyle w temacie. Dobrej nocy.
Usłyszałam jeszcze, jak ten cicho chichocze. Jego śmiech był tak samo uroczy, jak sposób całowania.

Więc, więc! Jak obiecałam - zajrzałam. Zdarzyły ci się podczas pisania błędy, opisy były ładne, choć można byłoby je nieco bardziej dopracować. Historia intryguje. Nic, tylko czekać na więcej!
OdpowiedzUsuńWiem, ze niektóre elementy są niedopracowane, ale to z racji tego, ze pisałam trochę na szybko. Jednak bardzo dziękuję za komentarz ^^
Usuńjuż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. <3
OdpowiedzUsuńojeju, kocham to ♥ ._.
OdpowiedzUsuń