piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 3

~z góry przepraszam za beznadzieję, którą zaraz przeczytacie~

Wakacje. Siedziałam w ogrodzie. Dookoła rosły wiśnie. Lubiłam na nie patrzeć. To było chyba moją jedyną rozrywką w tej małej wiosce.
Niedawno umarł mój dziadek. Przeżyłam to chyba najbardziej w całej rodzinie. Byłam z nim bardzo związana. 
Potem okazało się, że zapisał mi dużą sumę pieniędzy w spadku. Wywołało to niemały spór wśród mojej rodziny. Stałam się kłopotem. Wszyscy myśleli tylko, jak zagarnąć kasę, którą odziedziczyłam. Nikt się ze mną nie liczył.
Minęły ze dwie wiosny. Skończyłam dwadzieścia lat i miałam już tego dość. Wszyscy, których uważałam za moich bliskich, stali się bezuczuciowymi materialistami. Nie pytając nikogo wynajęłam mieszkanie w Tokio. Tak, wykorzystałam do tego pieniądze od dziadka. 
I wyjechałam bez słowa. Miałam wszystkich gdzieś, tak samo jak oni mnie.
~~~~~~
Dopiero skapnęłam się, że płakałam. Siedziałam na tarasie wpatrując się w drzewo wiśniowe. Pewnie przez nie wszystko mi się przypomniało. Upiłam łyk zielonej herbaty. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam, otarłam łzy i udałam się do przedpokoju. Moim gościem był Jun:
-Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Płakałaś-stwierdził (bo typowy Jun nie mógł przywitać się, jak na normalnego i kulturalnego człowieka przystało).
Chłopak wszedł śmiało do mojego mieszkania. Udaliśmy się do salonu:
-Chcesz coś do picia?-zapytałam nie mogąc się powstrzymać od pociągnięcia nosem.
Jun pokręcił przecząco głową i usiadł na kanapie. Usiadłam na fotelu na przeciwko niego:
-Naprawdę wyglądam aż tak źle?-spytałam, zmuszając się do słabego uśmiechu.
Gość zupełnie zignorował moje pytanie:
-Co się stało?-zapytał zmartwiony.
Nie chciałam o tym mówić. Znałam go niecały miesiąc. Tak, wychodzi na to, że w Tokio przesiedziałam już jedną dwunastą całego roku.
-Przepraszam, myślę że...
-Powiedz mi, proszę-przerwał.
Spojrzałam na niego. Naprawdę się martwił. Ale dlaczego? Czyżby miało się coś stać? On był jedyną osobą, która mogłaby to wiedzieć. Westchnęłam:
-Wspomnienia z przeszłości. Nic strasznego. Nie ma czym się martwić-zapewniałam go.
Ten popatrzył mi w oczy i powiedział:
-A jeśli powiem ci coś o mnie? Bo nadal nie wiesz o mnie dużo. Wiesz tyle, że jestem Yamato Jun i mam dziwną zdolność przewidywania cudzej przyszłości.
W sumie przekonał mnie. Zgodziłam się, chciałam dowiedzieć się o nim więcej. Chłopak wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać:
-A więc nazywam się Yamato Jun, co już wiesz. Przeżyłem dwadzieścia dwie wiosny. Mieszkam w Tokio od zawsze. Nie wiem, skąd wzięły się moje umiejętności. Moją pierwszą wizją była śmierć ojca. Niestety, sprawdziła się. Było to w drugiej klasie szkoły średniej. Kiedy powiedziałem o tym matce, wzięła mnie za wariata. Podobnie jak reszta rodziny. Byłem wyrzutkiem. Ale potem pracowałem, zarobiłem trochę kasy i wyprowadziłem się od nich. W ten oto sposób znalazłem się tutaj.
Byłam w szoku. Nie miał łatwo, a mówił o tym wszystkim z taką łatwością. Trochę go za to podziwiałam
-Teraz twoja kolej. Powiedz mi, co było przyczyną twoich łez?
Nie wiedziałam, czy mam zmyślać czy nie. Mimo, że doceniałam wylewność Jun'a, nadal nie chciałam poruszać tematu związanego z moją przeszłością, o której wolałam zapomnieć:
-A jeśli powiem ci, że wolę zapomnieć o tym, co wywołało mój płacz, ale za to zaprosiłabym cię na spacer, to co byś powiedział?
Jun uśmiechnął się:
-Powiedziałbym, że zapraszasz mnie na randkę.
A przez moment było całkiem normalnie...
***
Spacerowaliśmy po parku, który znajdował się nieopodal naszej kamiennicy. Jakoś udało mi się go przekonać, że to tylko sąsiedzki spacer. Przysiedliśmy na jednej z ławek:
-Shimada, a w ogóle to ja też mało o tobie wiem.-zagadał mnie Jun.
-Mam ci opowiedzieć o sobie?-zasugerowałam.-Naprawdę nie ma we mnie nic ciekawego.
-No to ja chcę się przekonać, czy aby na pewno.
Westchnęłam, ale zgodziłam się.
Jun dowiedział się, że mam dwadzieścia lat i pochodzę z wioski, której nazwy pewnie nawet na mapie nie ma, w szkole zawsze byłam prymuską, uwielbiałam gapić się na wiśnie. No i że moja rodzinka poza dziadkiem oczywiście, słabo sprawowała się w roli rodziny. Jednak nie mówiłam tego z takim opanowaniem jak Jun. Denerwowałam się. Jun widząc to, powiedział:
-Dooobra, tyle mi wystarczy. A, powiedz mi jeszcze: masz chłopaka?
Przewróciłam oczami:
-Ja nie wiem co ty chcesz osiągnąć tymi pytaniami...
-Nie, to nie tak jak myślisz. Po prostu miałem wizję, i to nawet przed chwilą. Dzisiaj wieczorem będzie się do ciebie dobijał jakiś facet. Będzie coś gadał o jakimś spadku...
Poczułam, że robi mi się słabo. Przełknęłam głośno ślinę:
-Yamato...mogę dzisiaj u ciebie posiedzieć trochę wieczorem?
Ten spojrzał na mnie zdziwiony:
-Coś się stało?-zapytał.
-Nie...znaczy...może...Ten facet, to mój brat.
***
Siedzieliśmy w mieszkaniu Jun'a i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Byłam bardzo zestresowana. Jun podał mi herbatę. Okazał się być całkiem opiekuńczym chłopakiem. Może źle go oceniłam?
Bałam się tego wszystkiego. Co mój "kochany" braciszek tu robi? Jak mnie znalazł? Chciałam zerwać z nimi kontakty raz na zawsze! Teraz pewnie będą mnie nękać. 
Jun zauważył moje zdenerwowanie. Usiadł obok mnie i zapytał:
-To masz tego chłopaka?
Westchnęłam i odparłam:
-Ty naprawdę masz wyczucie.
-No weź odpowiedz-upierał się.
W końcu się roześmiałam:
-Nie mam i nie miałam.
Ten uśmiechnął się uroczo i powiedział:
-To dobrze.
-Co masz na myśli?-zapytałam?
-Nic takiego...
Całkiem dobrze mi się z nim rozmawiało. Czułam, że mogę mu powiedzieć o prawie wszystkim. Jakby nie patrzeć to był zabawny i charyzmatyczny. Jednak po chwili się otrząsnęłam. Koniec tych rozmyślań, bo jeszcze się zakocham.
***
-Shimada, poszedł już sobie-powiedziałem do niej.
Jednak ona kimała sobie w najlepsze na mojej kanapie. Zastanawiałem się, czy ją budzić, jednak zdecydowałem, że nie będę taki okrutny. Wyciągnąłem z szafy koc i przykryłem nim dziewczynę. Rany, słodko wyglądała, kiedy spała. Chciałem dać jej całusa w czółko, ale uznałem, że chyba mi nie wypada. Szepnąłem tylko "dobranoc", lecz nagle dostałem wizji.
Rozpędzony samochód. Rei na pasach. Rei pod kołami samochodu. Rei nie oddycha.
Poczułem, że robi mi się słabo. Spojrzałem jeszcze raz na śpiącą dziewczynę.
ONA NIE MOŻE UMRZEĆ!
Muszę chronić Rei Shimadę...


3 komentarze:

  1. O, to się dowiedzieliśmy co nieco o naszej małej~;-;
    Współczuję dziewczynie, to musi być okropne. Mieć rodzinę, z której większość okazuje się pieprzonymi materialistami, okropne.

    OdpowiedzUsuń