Witam po długiej nieobecności.
A całe to czekanie na rozdział za sprawą mojego wyjazdu na kolonię.
Ale w końcu nadchodzi, rozdział 5.
A, no i zaszły drobne zmiany w wyglądzie bloga. Dajcie znać, czy jest lepiej.
~~~
Minął tydzień. Jun nadal tkwił w szpitalu. Było już z nim trochę lepiej, jednak wciąż nie za dobrze. Właśnie miałam iść go odwiedzić. Odwiedzałam go prawie codziennie, mimo to nie gadaliśmy za dużo. Poszkodowany Jun zwykle spał albo ledwo kontaktował.
Szybko spakowałam torebkę i wyszłam z domu. Kiedy otworzyłam drzwi byłam zszokowana. Stał przede mną mój brat. Zmarszczyłam brwi, aby zachować chłodny wyraz twarzy, lecz tak naprawdę byłam trochę przestraszona. Brat był ubrany dość elegancko, jakby wybierał się na spotkanie w sprawie pracy. Do tego te poważne spojrzenie...:
-Czego tu chcesz?-zapytałam wreszcie.
Brat zaśmiał się cynicznie, po czym podszedł bliżej:
-Naprawdę mogłabyś być trochę grzeczniejsza w stosunku do starszego brata. Nie tak cię rodzice wychowali.
-Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Jesteście materialistycznymi egoistami, dla których liczy się tylko kasa...
Wtedy brat mnie spoliczkował. Był wyraźnie zdenerwowany:
-Mówiłem, żebyś zachowywała się grzeczniej.
Próbowałam go zignorować i odejść w stronę schodów, jednak ten złapał mocno mój nadgarstek tym samym mnie zatrzymując:
-Teraz mnie posłuchasz. Wrócisz do wioski i podzielisz się majątkiem z rodzicami. Myślisz, że będziesz mieć tu spokój? Za godzinę mam rozmowę o pracę, właśnie tu. Więc i tak wyjdzie na moje. Lepiej prędko niż później.
Pokiwałam z niedowierzania głową. Poczułam ogromną nienawiść do wszystkich tych materialistów. Łzy napłynęły mi do oczu. Zebrałam resztki sił, wyrwałam się z uścisku brata i pobiegłam do mieszkania. Natychmiast po zamknięciu drzwi zamknęłam je na klucz. Osunęłam się na podłogę i zakryłam twarz w dłoniach, a ta momentalnie zrobiła się mokra od spływających po niej łez. Brat stukał jeszcze w drzwi. Czekałam tylko aż sobie pójdzie.
Minęło dziesięć minut. Pukanie ustało. Bicie mojego serca znacznie przyspieszyło. Otarłam łzy. Nie mogę być taka słaba. Muszę jechać do Jun'a. Chociaż teraz w sumie trochę bałam się wyjść z domu...
Na szczęście na klatce znów panował spokój. Westchnęłam z ulgą. Mimo wszystko postanowiłam, że zamówię taksówkę. W metrze mogłabym się jeszcze na kogoś niechcący natknąć, a mam dość większych wrażeń na dziś.
***
Weszłam do sali, w której leżał Jun. Jednak nie był sam. Przy jego łóżku siedziała dziewczyna, przypuszczam, że w wieku zbliżonym do mojego. Miała ładne, brązowe włosy średniej długości i zdrowy odcień skóry (w przeciwieństwie do mojej anemicznej karnacji). Kiedy weszłam, spojrzała na mnie:
-O, ty pewnie jesteś Shimada Rei...
Popatrzyłam na nią z pytającym wyrazem twarzy. Ta wstała i podeszła do mnie:
-Przepraszam, nie przedstawiłam się. Nazywam się Hirose Naoko. Jestem byłą dziewczyną Jun'a...Dużo o tobie opowiadał...-powiedziała ze słabym uśmiechem.
-To może ja wrócę kiedy indziej...
-Nie, nie trzeba! Możemy przecież posiedzieć tu we dwie! Jun pewnie ucieszy się na twój widok.
W końcu namówiła mnie, żebym została. Usiadłam na krześle obok niej. Jun spał, a ta zaczęła opowiadać:
-Jun'a poznałam w ostatniej klasie szkoły średniej. Jakby to powiedzieć...Byłam przy nim, kiedy został sam. No bo, chyba nie wiesz...Eh, nie wiem czy mogę powiedzieć...Jun ma dziwną zdolność...
-Wiem o tym-przerwałam jej.
Naoko zdziwiła się:
-Oo serio? Jun nie lubi o tym mówić, a jak już mówi to ma do tej osoby duże zaufanie...No cóż, chyba może ci ufać, prawda?-zapytała z uśmiechem po czym się cicho zaśmiała.
Miło się nam gadało. Naoko była całkiem sympatyczna. Wymieniłyśmy się nawet numerami telefonów. Jednak postanowiłam się już zbierać. No i głodna się zrobiłam. Pożegnałam się z Naoko i postanowiłam, że zjem coś na mieście.
***
Dochodziły godziny szczytu, więc na mieście panował duży tłok. Jednak cudem udało mi się znaleźć całkiem zaciszną kawiarenkę. Nie było w niej dużo ludzi. Kupiłam spory kawałek ciasta i kawę. Zajęłam miejsce przy oknie. Zauważyłam, że przy stoliku obok siedziała dziewczyna. Była licealistką, miała na sobie mundurek jednej z tutejszych szkół. Obok niej leżała mała walizka. Kątem oka zauważyłam, że dziewczyna płakała. Postanowiłam do niej podejść:
-Wszystko w porządku?-zapytałam cicho.
Ta spojrzała na mnie. Rzeczywiście płakała. Powiedziała, żebym się do niej dosiadła:
-Nic nie jest w porządku-odpowiedziała i jeszcze bardziej się rozpłakała.
-Jak się nazywasz?-zapytałam jednocześnie podając jej chusteczkę.
-Iwasaki Sachiko. Mam szesnaście lat-odpowiedziała uprzedzając moje kolejne pytanie.
-Gdzie mieszkasz, może odprowadzić cię do domu?
Ta natychmiast podniosła głowę. Wyglądała jakby się przestraszyła. Potem zmarszczyła brwi i odrzekła:
-Nie chcę tam wracać. Nie chcę mieć z tymi ludźmi nic wspólnego.
-Stało się coś poważnego?
Sachiko westchnęła:
-To długa historia.
-Jeśli chcesz, możemy pojechać do mnie. Chyba i tak nie masz się gdzie podziać.
Dziewczyna przystała na moją propozycję. Wyszłyśmy z kawiarni i udałyśmy się na stację metra.
***
-Mieszkasz tu sama?-zapytała, rozglądając się po mieszkaniu.
Odłożyłam klucze na komodę i przytaknęłam.
-Nie masz chłopaka?
Pokręciłam przecząco głową.
-A masz kogoś na oku?
Odwróciłam się w jej stronę:
-Nie wiem czy pamiętasz, ale to ty miałaś mi opowiadać swoją historię.
Sachiko udała naburmuszoną. Nagle zadzwoniła jej komórka. Spojrzała na nią i jakby automatycznie posmutniała. Nie odbierała.
-Nie masz zamiaru odebrać?-zapytałam.
Ta nawet na mnie nie spojrzała:
-Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.
Minęła chwila i Sachiko zapytała:
-Shimada-san, mogę u ciebie przenocować?
-Możesz, tylko najpierw mi wyjaśnij...
Nie dokończyłam, bo tym razem zadzwoniła moja komórka. To Naoko:
-Halo?-odebrałam.
-Rei, przyjedź tutaj! Jun'owi się pogorszyło-krzyczała.
-Em...postaram się zaraz przyjechać.
Rozłączyłam się i westchnęłam:
-Dasz sobie radę sama? Mogę cię zostawić?-zwróciłam się do Sachiko.
-A co się stało?
-Jak wrócę to ci opowiem!
Zaczęłam pakować pospiesznie torebkę, zadzwoniłam po taksówkę. Byłam trochę spanikowana. Wszystko stało się tak nagle. Dlaczego on?
***
Dotarłam do szpitala. Na korytarzu siedziała zapłakana Naoko. Usiadłam obok niej:
-Boże, jak dobrze, że przyjechałaś! Przenieśli go na OIOM. Stracił przytomność...
-Ale dlaczego...przecież było już dobrze...
-Mam swoje podejrzenia...
Spojrzałam na nią:
-Wiesz o co chodzi?
Naoko westchnęła i spuściła głowę:
-To pewnie przez jego zdolność, no wiesz. Pamiętam, że kiedyś jak miał problemy ze zdrowiem, to gdy tylko chociaż raz coś przewidział od razu mu się pogarszało. Tylko, że wtedy nie leżał w szpitalu...
Znowu zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Przypomniało mi się, że wypadek zdarzył się tak jakby z mojej winy. Ręce mi zadrżały. Poczułam łzy na moim policzku. Znowu wyłam jak dziecko:
-To moja wina!-krzyknęłam.
Naoko spojrzała na mnie ze zdziwieniem:
-Jak to?
Spuściłam głowę:
-No bo...kiedy był ten wypadek to...to...gdybym nie przeszła przez te pasy...on mnie wtedy uratował! To ja powinnam tu leżeć!
Naoko pokręciła z niedowierzaniem głową:
-Wiedziałam, że te wizje kiedyś go wykończą...
To nie zabrzmiało zbyt miło. Chyba zaczęła do mnie tracić całą sympatię...
-Pójdę już. Daj mi znać jak się obudzi-dziewczyna wstała i odeszła. Jej ton był obojętny.
Schowałam twarz w dłoniach. To wszystko moja wina. Gdyby nie, Jun nie leżałby teraz tutaj ledwo żywy.
Postanowiłam przejść się na OIOM, kiedy nagle zobaczyłam biegnące pielęgniarki. Jedna z nich trzymała urządzenie do reanimacji. Wbiegły do jednej z sal. Zostawiły uchylone drzwi.
Zajrzałam przez nie. Lekarz przejął urządzenie i poprosił pielęgniarkę, żeby ustawiła moc.
O mój Boże. Reanimowali Jun'a.
Poczułam, jak obraz mi się rozmazuje, po czym osunęłam się na podłogę.

ej.no. płaczę. jak mogłaś mi to zrobić...
OdpowiedzUsuńCzemu Naoko kojarzy mi się z typowymi rurociągami... Dlaczego xD
OdpowiedzUsuńA co do reszty, to... porobiło się nieźle D: Najpierw braciszek, potem ta dziwna dziewczynka, która jest zaskakująco podobna do Rei i na koniec Jun. Rany, jakbym ja miała taki nawał dziwnych zdarzeń w życiu, to nie wyrobiłabym.